tekst Karolina van Ede–Tzenvirt
O tym, że marokańska kuchnia rozgrzewa serca, wiedzą w Izraelu wszyscy. Z marokańskimi smakołykami – dziesiątkami sałatek, bogactwem przypraw, a przede wszystkim słodyczy – nudna kuchnia aszkenazyjczyków nawet nie konkuruje. Marokańskie Żydówki, podobnie jak ich jedzenie, są cieplejsze, głośniejsze i potrafią zastawionym suto stołem rozwiązać każdy problem. Wiadomo przecież, że człowiek głodny bywa często zły.
W tragicznym dniu 7 października pamiętała o tym Rachel Adari. Ta pochodząca z Maroka mieszkanka Ofakim nieopodal granicy z Gazą zbudziła się na dźwięk przeciwrakietowych syren.
Wraz z mężem Davidem wybiegła z domu, by ukryć się w pobliskim schronie. Gdy niebezpieczeństwo minęło, wrócili do domu. Nie mieli jednak pojęcia, że do miasta, tak jak do wielu innych w tym regionie, zdążyli wedrzeć się terroryści Hamasu.
Wkrótce przez okno ich sypialni wdarło się pięciu uzbrojonych po zęby napastników. Rachel i jej mąż to para starszych ludzi, rodziców dwóch synów, z których każdy jest policjantem. Z krótkiego telefonu od matki jeden z nich, Eviatar, zrozumiał, że u rodziców dzieje się coś bardzo złego. Natychmiast pojechał na miejsce – wtedy już policja prowadziła z terrorystami negocjacje.
W tym czasie wewnątrz domu rodziny Adari – gdy napastnicy negocjowali z policją, grożąc zabiciem pary – toczyły się zaskakujące sceny. Otóż Rachel, jak przystało na marokańską mamę, zaproponowała nieproszonym gościom…ciasteczka i kawę. Sytuacja, w jakiej para się znalazła, nie miała oczywiście nic wspólnego z towarzyskim spotkaniem, a Rachel opowiadała potem, że przez cały czas wypowiadali z mężem po cichu słowa Szma Israel – modlitwy odmawianej tuż przed spodziewaną śmiercią. Matczyny, marokański instynkt podpowiedział jej jednak, że głód napastników nie będzie działał na jej korzyść. Wpadła więc na pomysł nakarmienia potwornej piątki.
Po kilku godzinach negocjacji Rachel zaproponowała im również obiad. Próbowała z nimi rozmawiać. Mówiła, że są przecież braćmi – żydzi i muzułmanie. Namawiała, by się opamiętali, nie zabijali ich i nie brnęli dalej w morderczy wyścig. Czas mijał, a napastnicy negocjowali z policją wypuszczenie więźnia siedzącego w izraelskim więzieniu, terrorystę Hamasu, w zamian za oddanie małżeństwa Adari.
Po jakimś czasie wywiązała się pierwsza strzelanina i jeden z terrorystów został zabity, drugi zaś ranny. Rachel i tu ruszyła ze swoim instynktem – opatrzyła ranę i zaproponowała terroryście odpoczynek i coś słodkiego, by poczuł się lepiej. W końcu – po 17 godzinach z grupą morderców w jej salonie – policji udało się odbić parę, całą i żywą, zabijając wszystkich pozostałych terrorystów.
Co prawda w wywiadach z Rachel nie padło ostatecznie, jaką kawę podała terrorystom, ale można spokojnie przyjąć, że była to czarna, turecka, bardzo mocna kawa, tzw. boc – po hebrajsku błoto, odpowiednik naszych „fusów”. Podawana w małych szklaneczkach jest bardzo aromatyczna i daje duży zastrzyk kofeiny. A ciasteczka? Zaledwie kilka dni po opublikowaniu historii Rachel, która – jak można się było spodziewać – od razu zrobiła zawrotną karierę, wybuchł spór o to, jaki konkretnie to był wypiek. Po sieci rozeszły się przepisy, z których każdy pretendował do miana tego właściwego. Rachel jednak szybko ucięła dyskusję i poinformowała, że chodziło o marokańskie ma’amul i dumnie podała na nie przepis, który dla Państwa przytaczam poniżej.
Nikt dziś nie wątpi w to, że właśnie owe ciasteczka uratowały życie Rachel i jej męża. Sama Rachel stała się z dnia na dzień gwiazdą, udzieliła kilkunastu wywiadów telewizjom z całego świata. Obwołana została matką narodu, symbolem kobiety silnej, odważnej, posługującej się w obronie własnej jej największa bronią – sercem i jedzeniem. Jej ciasteczka pieczone są teraz w wielu piekarniach, przepis przekazuje się na kulinarnych vlogach i w izraelskich domach. Jej zdjęcie widnieje w memach i na opakowaniach ma’amul z napisem „Ciasteczka Rachel”.
Niedługo po traumatycznym wydarzeniu Rachel spotkała się z samym prezydentem Bidenem, który jej wyczyn uznał za heroiczny. Po spotkaniu, gdy w kolejnym wywiadzie zapytano ją, czy nie denerwowała się spotkaniem z prezydentem Stanów Zjednoczonych, Rachel odparła: „Jeszcze kilka dni temu prawie spotkałam się ze Stwórcą, więc czymże jest dla mnie spotkanie z Bidenem?”.
Składniki:
- 1 szklanka mąki
- ¼ szklanki kaszy mannej
- 1 torebka cukru waniliowego
- 1 łyżka cukru pudru
- ¼ opakowania miękkiego masła o temperaturze pokojowej
- 5 łyżek oleju
- 3 łyżki wody
- ¼ łyżeczki proszku do pieczenia
- skórka otarta z 1 pomarańczy (opcjonalnie)
Nadzienie:
- pasta daktylowa (mimrach tmarim)
- ¼ szklanki grubo posiekanych orzechów włoskich
Do posypania:
- cukier puder
Przygotowanie:
- Rozgrzej piekarnik do 170 stopni.
- Wszystkie składniki ciasta dokładnie wymieszaj, aż uzyskasz jednolite ciasto i włóż do lodówki na godzinę.
- W osobnej misce wymieszaj pastę daktylową i orzechy włoskie.
- Podziel ciasto na małe porcje, zrób dziurkę palcem i wypełnij masą z daktyli, następnie uformuj kulkę zamykając ciasto od góry.
- Ułóż ciasteczka na papierze do pieczenia i piecz przez
17-20 minut lub do momentu, aż będą lekko złociste.
Zaraz po wyjęciu z piekarnika posyp ciasteczka cukrem pudrem.
Smacznego!
Autor
-
(ur. w 1977 r.) dziennikarka, prelegentka i prowadząca program kulinarno - kulturowy o Izraelu „Feesten & Falafels” w holenderskiej telewizji Family 7 . Redaktorka „Kalejdoskopu” i wydawczyni portalu. Autorka przewodników po Izraelu oraz książki „Zostawić za sobą świat. O poszukiwaniu tożsamości”. Mieszka w Izraelu od ponad 20 lat.
karolina.vanedetz@kalejdoskop.co.il van Ede-Tzenvirt Karolina