z Nirem Amar rozmawia Żaneta Uba
Chucpa, bezpośredniość, brak przywiązania do procedur: o sukcesie izraelskich hi-techów decyduje między innymi unikalne izraelskie podejście do pracy. O przekuwaniu marzeń w działania w tutejszej Dolinie Krzemowej rozmawiają Żaneta Uba i Nir Amar, małżeństwo pracowników branży hi-tech.
Ostatnie dwa lata dużo zmieniły w naszych życiach. Mnie skłoniły do refleksji. Przyleciałam tu sześć lat temu nie mając pojęcia, jak poradzić sobie zawodowo, i co właściwie mogę tu osiągnąć. Teraz siedzę wygodnie w fotelu, przede mną dwa laptopy, trzy monitory i kolejne zamówienie z Wolta. Zdaję sobie sprawę z mojej uprzywilejowanej pozycji. Pracuję w hi-tech, więc nawet w pandemii nie martwiłam się o moją sytuację na rynku pracy. Nie musiałam narażać swojego zdrowia, wychodząc z domu i przebywając w zatłoczonych miejscach. Ba, nie muszę sobie nawet sama gotować (co, mówiąc szczerze, cenię sobie najbardziej!).
Początkowo hi-tech wcale nie wydawał mi się atrakcyjny. Uważałam, że to nudna branża, która z pewnością zabiłaby we mnie wszelką kreatywność. Co innego mój ówczesny partner – teraz już mąż, który siedział w temacie od kilkunastu lat. Z biegiem czasu, widząc moją frustrację, powoli oswajał mnie z pomysłem zmiany branży i przejściem do hi-techu. Jestem pewna, że gdyby nie jego cierpliwość, prawdopodobnie nie byłabym w miejscu, w którym teraz jestem.
W moim przypadku czynnikiem, który popchnął mnie do przodu, była miłość osoby, która cierpliwie dmuchała w moje skrzydła, czekając, aż je rozwinę. Jako typowa, hi-techowa para, pracujemy razem z domu, dzieląc się nie tylko uwagami co do zamówionego jedzenia, ale też spostrzeżeniami na temat współczesnego, hi-techowego świata oraz wszystkiego tego, co doprowadziło do jego sukcesu.
Żaneta Uba
Żaneta Uba: W literaturze fachowej często porównuje się państwo Izrael do wielkiego start-upu. Gdy patrzę na historię Izraela, jego innowacyjności i technologii, widzę spore podobieństwo. Ta historia wciąż inspiruje młodych Izraelczyków?
Nir Amar: Faktycznie, stworzenie Izraela było wypadkową marzeń i działań ludzi, którzy rozwijali pomysł utworzenia państwa pomimo wielu przeciwności. W końcu im się to udało. Historia ta jest oczywiście wielką inspiracją dla branży technologicznej i pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jeżeli masz w życiu coś, w co wierzysz, nic cię nie zatrzyma!
Początki izraelskiej branży technologicznej przypadają na czasy jeszcze przed utworzeniem państwa Izrael. Z kolei sytuacja geopolityczna, w której kraj znalazł się po 1948 r., była już decydującą kwestią, która wpłynęła na dalszy, błyskawiczny rozwój technologiczny. Wymagała przecież od ówczesnego rządu dobrego planu na to, jak przeżyć. Izrael był otoczony krajami arabskimi, które miały – i do tej pory mają – wielką przewagę liczebną. Jedynym sposobem, aby się zabezpieczyć, było inwestowanie w zaawansowane technologie, lepsze od tych, które posiadają wrogie kraje.
Od samego początku Izrael inwestował w naukę i badania, które skupiały się na sprzęcie militarnym i broni. Zdobyta wiedza i doświadczenie rozprzestrzeniły się potem na rynek komercyjny. Powiedzmy sobie szczerze: bez przymusu do rozwijania się w tej dziedzinie Izraela najpewniej nie byłoby dziś na mapie.
Sam pracuję w hi-techu już szesnaście lat. Jego nadzwyczajna historia sukcesu zawsze bardzo mnie interesowała. Zafascynowałem się tym tematem także ze względu na fakt, że ma on ogromny wpływ na stabilność ekonomiczną Izraela.
Izraelskie wojsko również odegrało niemałą rolę w rozwoju innowacyjności i technologii.
To prawda: od samego początku armia była miejscem, w którym wiedza na temat nowych technologii rozwijała się bardzo prężnie. Już w 1948 r. rząd powołał specjalną jednostkę zajmującą się nauką i ulepszaniem amunicji i pocisków. Wymagało to wielkiej wiedzy i doświadczenia w technologiach. W 1953 do życia powołano Israel Aerospace Industries. W związku z tym, że zajmowano się lotnictwem, również tam było ogromne zapotrzebowanie na naukowców, którzy byliby w stanie utrzymywać dobry stan techniczny istniejącego sprzętu i tworzyć nowy.
Opowiem ci anegdotę: znam osobę wysokiego szczebla pewnej firmy hi-tech. Ów mężczyzna podczas rozmowy napomknął mi kiedyś, że to on napisał pierwszą linijkę kodu do oprogramowania izraelskich F-16. Nie muszę ci mówić, jakie to na mnie zrobiło wrażenie! To świetny przykład osoby, która swoją wiedzę i doświadczenie nabyte w wojsku wykorzystała potem na wolnym rynku i założyła własną firmę odnoszącą spore sukcesy.
Warto przy okazji wspomnieć o dużym projekcie armii z początku lat 80., który miał za zadanie zdigitalizować flotę powietrzną, morską i naziemną. Wymagało to ogromnego nakładu pracy wielu ludzi – technologie w tym czasie były bardzo skuteczne, ale Izraelczycy chcieli myśleć przyszłościowo. Oczywiście zdobyte doświadczenie było potem wykorzystane przez ludzi zaangażowanych w ten projekt na rynku komercyjnym.
Założyciele izraelskich start-upów i innych firm, które odniosły sukces, przyznają często w wywiadach, że poznali się podczas służby wojskowej w armii lub wpadli tam na swoje pomysły. To aż tak powszechne?
Tak, to bardzo typowe, że ludzie z wysokiego szczebla branży hi-tech służyli w jednostkach technologicznych, gdzie jako szeregowi żołnierze poznawali innych, podobnych sobie ludzi, z którymi potem nawiązywali współpracę. Bardzo ważnym aspektem służby w jednostce zajmującej się technologiami jest właśnie networking, który może zaowocować biznesowo w przyszłości. W naturalny sposób relacje nawiązane podczas służby i wspólne doświadczenia zbliżają ludzi i ułatwiają im komunikację.
Istnieje słynna jednostka 8200, mityczna wręcz, a o służbie w niej marzy bardzo wielu młodych ludzi. Co to za jednostka, jak wygląda taka służba i co trzeba zrobić, żeby się tam dostać?
8200 jest największą jednostką izraelskiej armii. Zajmuje się zaawansowanymi technologiami i cyber-wywiadem. Podczas służby w 8200 można zdobyć ogromną wiedzę i doświadczenie w absolutnie najnowszych technologiach. Niektóre z nich są tajne i przez kilka następnych lat nie będą ujawnione na rynku komercyjnym, więc młody żołnierz ma okazję do zdobycia doświadczenia w czymś, co jeszcze nie jest dostępne dla zwykłego śmiertelnika.
Nie ma nic za darmo: służba w 8200 jest dłuższa niż służba w innych jednostkach. Zamiast trzech lat dla mężczyzn i dwóch dla kobiet, osoba dołączająca do 8200 jest zobligowana do odbycia niemal sześcioletniej obowiązkowej służby. Wyszkolenie żołnierza zajmuje w 8200 dużo czasu, więc trzy lata nie byłyby wystarczające, żeby dana osoba mogła się przydać.
Aby dostać się do 8200, trzeba być dobrze przygotowanym z przedmiotów ścisłych już w liceum, a następnie przejść wstępne egzaminy. Po zakończonej służbie, żołnierz ma w ręku (i w głowie) bardzo zaawansowaną wiedzę programistyczną, informatyczną lub na temat sieci komputerowych. Dodatkowo, żołnierze mają już za sobą lata doświadczenia wymaganego na rynku – to bardzo nietypowe, żeby w tak młodym wieku posiadać już te dwie bardzo pożądane cechy. Izraelskie firmy chętnie zatrudniają takie osoby, ponieważ już od pierwszego dnia w pracy są w stanie coś od siebie dać i nie potrzebują długich szkoleń.
Izrael jest małym, 9-milionowym krajem. Nie każdy tutaj przecież kończy jednostkę 8200! Jak to się właściwie stało, że mamy tu tyle osób z wiedzą i doświadczeniem potrzebnym w budowaniu innowacyjności?
Niewątpliwie tym, co pomogło w rozwoju izraelskiej branży technologicznej, była masowa imigracja z byłego Związku Sowieckiego na początku lat 90., wraz z którą przybyło około miliona nowych imigrantów. Wielu z nich miało już solidną wiedzę z zakresu np. matematyki, fizyki czy informatyki i dołączyło do branży technologicznej bardzo szybko.
Dziś wyraźnie widzimy, że izraelska branża hi-tech jest wciąż nienasycona. Co robi państwo w celu zapełnienia tej luki?
Izrael wyciąga rękę do grup, które wciąż w małym stopniu uczestniczą w branży technologicznej, a przecież mają swój potencjał: ortodoksyjni Żydzi i Arabowie.
Jeżeli chodzi o Haredim (Żydów ultraortodoksyjnych) – istnieją programy, które wystartowały kilka lat temu i mobilizują zawodowo ortodoksyjne kobiety. Kandydatki muszą być zamężne i posiadać rodzinę – takie były wymagania rabinatu. Zostały utworzone organizacje, które zapewniają tym kobietom umiejętności potrzebne na rynku pracy w hi-tech. Poprzednio typową pracą ortodoksyjnej kobiety było nauczanie w żeńskiej szkole – teraz wiele kobiet z grup Haredim pracuje w firmach hi-tech i jest to dobra sytuacja dla obu stron: kobiety zarabiają więcej, a firmy mają dostęp do wykwalifikowanych pracowniczek.
Liczba młodych Arabów pracujących w branży hi-tech jest również bardzo niska. Istnieją organizacje przyznające im stypendia, dzięki którym mogą pogłębiać swoją wiedzę w tej dziedzinie. W interesie dużych firm leży to, aby mieć dostęp do jak największej ilości dobrych pracowników. Na przykład Microsoft otworzył oddział w Nazarecie – mieście z bardzo dużą populacją arabską. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie: ludzie nie muszą codziennie jeździć do pracy do takich miast jak Tel Awiw, co dodatkowo może zachęcać młodych ludzi do edukacji w tym kierunku.
Kolejna grupa, o której warto tu wspomnieć, to kobiety. Nawet jeżeli procentowo w hi-techu przeważają mężczyźni, to w Izraelu – w porównaniu do innych krajów – w nowych technologiach pracuje bardzo dużo kobiet. Stało się tak, ponieważ jeszcze przed powstaniem państwa Izrael wiele osób tutaj wyznawało bardzo liberalny system wartości. Dzięki temu od wczesnych lat izraelskie kobiety miały dostęp, chęć i możliwość dołączenia do zawodów, które w innych miejscach na świecie były zarezerwowane dla mężczyzn. Sukces izraelskich technologii w dużej mierze jest spowodowany właśnie tym, że kobiety biorą w nim czynny udział.
Im dłużej pracuję w tej branży, tym bardziej odnoszę wrażenie, że niemałe znaczenie w sukcesie Izraelczyków w branży technologicznej mają ich cechy charakteru. Na przykład…słynna izraelska chucpa!
Oj tak, oczywiście ta w pozytywnym tego słowa znaczeniu! Pomaga też bezpośredniość. Dzięki nim nowe rzeczy tworzy się tutaj dość szybko i wypuszcza się je na rynek w niedoskonałej, czasem nawet niedokończonej formie. Biznesowo, time to market [ang. czas od stworzenia do wypuszczenia produktu na rynek] jest niesamowicie ważny dla tutejszych firm, a Izraelczycy są w tym bardzo skuteczni. Najważniejsze jest to, aby dostarczyć produkt zanim zrobi to konkurencja, nawet, jeżeli nie jest on perfekcyjny – dzięki temu jest się zauważonym i zapamiętanym. Oczywiście, produkt naprawia się już na żywo, kiedy jest już użytkowany i sprzedany, można także wprowadzać ulepszenia i poprawki. W innych kulturach takie działania mogą być uznawane za nieprofesjonalne.
Kolejną różnicą może być też brak przywiązania do procedur. Może to mieć negatywne skutki, np. brak sprecyzowanego planu działania i bałagan. Z drugiej strony jest to też wielka oszczędność czasu zmarnowanego na tworzenie nowych procedur i zasad i kurczowe trzymanie się ich. Koniec końców, najważniejsze jest to, aby dostarczyć produkt przed konkurencją, a czas to pieniądz.
Warto też wspomnieć o relacjach międzyludzkich w firmach. W Izraelu nie istnieje hierarchiczność pracowników: jeżeli szeregowy programista chciałby porozmawiać z założycielem firmy, nie musi czekać tygodniami lub miesiącami, by umówić się na spotkanie. Normalną rzeczą jest to, że można podejść do każdej osoby w firmie, niezależnie od ich pozycji, podzielić się swoimi pomysłami, wyrazić swoje zdanie czy poprosić o pomoc przy projekcie. Taki system pracy bardzo pomaga w komunikacji i dynamicznym rozwoju firm. Możliwość zasięgnięcia porady, kiedy się jej potrzebuje, daje dużą pewność siebie, która jest bezcenna. Bo bez dialogu w izraelskim hi-techu nie zbuduje się niczego.
Autorzy
-
(ur. w 1990 r.) – absolwentka wydziału Tkaniny i Ubioru na ASP w Łodzi; obecnie związana z izraelską branżą high-tech. Prowadzi youtubowy kanał o nazwie UBA, na którym opowiada m.in. o feminizmie, życiu w Izraelu, kulturze i lifestyle’u. Interesuje się muzyką metalową, podróżami i sztuką. Kocha koty.
-
ur. w 1973 r.) - związany z izraelską branżą hi-tech od ponad 16 lat. Mieszka w Tel Awiwie i tu też pracuje jako QA (specjalista ds. testowania oprogramowania i pomocy programistom przy znajdowaniu problemów w kodzie). Jego pasją jest historia Izraela i socjologia.