tekst Karolina Przewrocka-Aderet

Jaka jest różnica między matką marokańską i polską? Pierwsza powie dziecku:
„Jeśli nie zjesz, zabiję cię!”.
Druga: „Jeśli nie zjesz, zabijesz mnie!”.

Michal Fishbein śmieje się do rozpuku.

– Karmienie aktem terroru! Coś o tym wiem, miałam tak w domu. A dziś z tego żyję.

(…) Jej sklepik w Kfar Sabie spływa kolorami. Landrynkowymi, infantylnymi; mdli od nich prawie, ale nie można od nich oderwać oczu. Na kubkach, talerzach, podkładkach, fartuchach czernieją hebrajskie litery. Układają się w słowa i zdania, obce z pozoru, bo gdy je przetłumaczyć, brzmią zupełnie znajomo. Podkładki: „Weź talerzyk, bo nakruszysz”. „Nie mówi się »fuj « przy jedzeniu”. Kubki: „Dla mnie tylko odrobinę ciepłej wody”, „Nie chcesz wiedzieć, jaki miałam dzień!”. Koszulki: „Powiedz, naprawdę uważasz, że muzyk to zawód?”.

Michal przygląda się przedmiotom, gładzi je jak dziecięce główki. (…) Pasuje do nich: roześmiana, z burzą rudych kręconych włosów, pękiem koralików na szyi, koturnami nieproporcjonalnymi do jej drobnych stóp. (…) Zadziwia sukces małego sklepiku Ha-Polania (Polka), który wprowadził te kubki, podkładki i fartuchy na salony telawiwskich i jerozolimskich sklepów z co bardziej wyszukanymi pamiątkami. Zauważono go w lokalnych mediach, obśmiano – życzliwie – w środowiskach polskich Żydów. No i zrobiło się o nim głośno. (…)

Jaka jest różnica między matką Polką a terrorystą?
Z terrorystą można negocjować.

Michal Fishbein: – Gdybym miała możliwość wyboru, nie byłabym dziś tu, gdzie jestem. Tak właśnie uważam. Że to wszystko przez moją rodzinę.

A konkretnie przez babcię z Łodzi. Przyjechała do Palestyny jeszcze przed wojną. Nikt w rodzinie nie wie, nawet jej dzieci, dlaczego właściwie wyemigrowała. Nie pasjonował jej syjonizm, była bardzo inteligentna, znała kilka języków, marzyła o studiach medycznych na Sorbonie. (…)W Palestynie babcia poszła do pracy w sortowni pomarańczy.

Gdy miałam dwanaście lat, mama zachorowała na raka. Rzadkiego; wówczas znano w Izraelu tylko dwa takie przypadki. Dowiedziałam się, że mama umrze. (…) Babcia, mama ojca, zamieszkała u nas, żeby się nami opiekować. To znaczy: dawać nam jeść. A mnie na samą myśl o obiedzie robiło się niedobrze. Jako dziecko byłam niejadkiem, chodziłam niedożywiona, dostawałam zastrzyki witaminowe. A przy babci to, co wcześniej było niechęcią, stało się koszmarem. Wmuszała w nas jedzenie na siłę. Mówiła: „Musisz zjeść, zrobiłam to specjalnie dla ciebie, chcesz mi sprawić przykrość? Dzieci w Afryce głodują, a ty wybrzydzasz, jedz! Nie musisz tego lubić, ale musisz zjeść do końca”. (…)

Potem dorosłam, założyłam rodzinę i postanowiłam przenigdy nie zmuszać własnych dzieci do jedzenia. (…). Powstrzymywałam się przed wygłaszaniem tych wszystkich hasełek, które cisnęły mi się na usta. Nie chciałam ich, ani goryczy, żalu i smutku, które ze sobą niosły. Ale żyły we mnie. I szukały ujścia. Zaczęłam je wypisywać na podkładkach pod talerze. (…)

Prowadziłam wtedy sklepik z ubraniami damskimi i dziecięcymi. Dla żartu przyniosłam kilka moich podkładek na wystawę. Kilka haseł przeniosłam na fartuchy. Rozeszły się w mgnieniu oka. (…) Dziś mam sklepy stacjonarne tu, w Kfar Sabie i w Tel Awiwie. Sprzedaję też przedmioty w kioskach z pamiątkami w całym kraju. (…)

Dlaczego Polka budzi w nocy swojego męża? Bo trudno jej zrozumieć, jak można spać, gdy się tak mało zarabia.

– Zawiesiłam kiedyś w sklepiku tablicę w ramce z prośbą, by klienci wpisywali zapamiętane z dzieciństwa zdania-slogany zasłyszane od matek. Pisali: „Chodź do domu”, „Zjedz – nie gadaj”, „Nie krusz”, „Załóż kurtkę”, „Zachowuj się”. Zaskoczyło mnie, ile osób, czasami bardzo różnych, czytało wpisy poprzedników ze zdziwieniem. „Sądziłem, że tylko u mnie w domu się tak mówiło!”

Dotarło do mnie, że to nie były zwyczajne polecenia czy oczekiwania. Zawierały w sobie pokłady emocji, których te matki nigdy nie potrafiły wyrazić. (…) Ze wszystkimi moimi trudnymi przeżyciami udało mi się poradzić z pomocą żartu. Odrobiny cynizmu, czarnego humoru. Bo my, Żydzi, tak mamy, że z największymi traumami radzimy sobie poprzez śmiech. (…) Ja wybrałam jaskrawe kolory i zabawne napisy na kubkach i talerzach.

Fragmenty książki „Polanim. Z Polski do Izraela” Karoliny Przewrockiej-Aderet, której pierwsze wydanie ukazało się w 2019 r. nakładem Wydawnictwa Czarne.

Gidi Gov, Moni Moshonov i Avi Kushnir; fot. Israeli Educational Television
"Polanim. Z Polski do Izraela" Wydawnictwo Czarne

Autor

  • (ur. w 1987 r.) – redaktor naczelna „Kalejdoskopu”, dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. Autorka „Polanim. Z Polski do Izraela”. Współautorka antologii „Przecież ich nie zostawię. O żydowskich opiekunkach w czasie wojny” oraz – wraz z ks. Adamem Bonieckim – książki „W Ziemi Świętej”.

    Przewrocka-Aderet Karolina