tekst Julia Borysenko

 

Nazywano go izraelskim Waltem Disneyem. Przeżył Zagładę, a w późniejszych latach był zaangażowany w największe kampanie szpiegowskie Izraela. Dziś muzeum jego imienia jest zagrożone zamknięciem, a córki dzielnie walczą o to, by je ocalić. 

Józef Bau, syn Abrahama i Cyli Bauów, urodził się w 1920 roku w Krakowie. Od dzieciństwa lubił rysować, nic więc dziwnego, że kiedy nadszedł moment wyboru studiów, padło na Państwowy Instytut Sztuk Plastycznych w rodzinnym mieście. 

Hadasa Bau, starsza córka Józefa, opowiada, że jej ojciec był jedynym uczniem na zajęciach z gotyckiego pisma. Żaden inny student nie chciał w nich uczestniczyć. Powód był jasny: pismo było kojarzone z niemiecką szwabachą. Kiedy Kraków znalazł się pod okupacją, a rodzina Józefa trafiła do obozu koncentracyjnego, młody mężczyzna nielegalnie przedarł się na jego teren, aby połączyć się ze swoimi krewnymi. Żeby znaleźć pracę w getcie, co było na tamten moment nie lada wyzwaniem, Józef przypomniał sobie zajęcia graficzne i na szyldzie, który później wystawił za okno, napisał pismem gotyckim: „Józef Bau. Artysta”. Pomysł zadziałał. Pewnej nocy usłyszał pukanie do drzwi. Okazało się, że naziści, ujrzawszy szyld, zdecydowali się wykorzystać umiejętności polskiego Żyda do tworzenia własnych grafik. 

Po jakimś czasie Józef został zamknięty w obozie pracy w Płaszowie. Pracował tam przymusowo jako kreślarz w biurze budowy obozu. W wolnej chwili rysował i pisał, a z prac tych powstała książeczka pełna wierszy i ilustracji, która przetrwała w rodzinnym archiwum do dziś. Bau wykorzystywał swoje umiejętności graficzne, by dodawać otuchy innym więźniom, na przykład tworząc talię kart z ironicznymi ilustracjami. 

Z całej rodziny Józefa tylko jego średniemu bratu Marcelowi udało się przeżyć II wojnę światową i wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. Zarówno jego rodzice jak i młodszy brat Ignaś nie doczekali końca wojny. Kiedy w latach 50. z powodu narastającego antysemityzmu Józef wyemigrował do Izraela, początkowo korespondował z Marcelem. Ten zapraszał go do USA, chociaż artysta wolał spotkać się z bratem w Izraelu. Nigdy nie osiągnęli w tej sprawie porozumienia. Jak wspomina Clila Bau, młodsza córka Józefa, Marcel bez ogródek mawiał, że nie znosi Izraela z powodu toczącej się przez cały czas wojny. Jego słowa na tyle zraziły Józefa, że w pewnym momencie bracia zerwali kontakt. Nigdy więcej się już nie spotkali. 

Nie dałoby się opisać historii Józefa bez przytoczenia historii jego żony. Choćby dlatego, że gdyby nie spotkał Rebeki, mógłby po prostu nie przeżyć.

Rebeka Tannenbaum urodziła się w Tarnopolu, który obecnie stanowi zachodnią część Ukrainy, a wówczas był częścią Polski. Z powodu swego pochodzenia oraz miejsca urodzenia Rebeka od samego początku mówiła po polsku, ukraińsku, rosyjsku i w jidysz. Jej rodzice, pragnąc dać swojej córce jak najlepszą edukację, zapewnili jej zajęcia z żydowskim nauczycielem (melamedem), który pomógł jej opanować dodatkowo język niemiecki, angielski, francuski i łacinę. Po okresie dorastania Rebeka wyjechała do Krakowa, żeby studiować medycynę, między innymi pielęgniarstwo i kosmetologię. Kiedy podczas wojny Rebeka trafiła do obozu pracy, została przydzielona do robienia paznokci nazistowskim oficerom oraz ich żonom. Ze wszystkich osób najbardziej zapamiętała komendanta Amona Goetha, który lubił malować swoje paznokcie na czerwono i miał wyraźne skłonności sadystyczne. 

W trakcie zabiegów kosmetycznych Rebeka często podsłuchiwała rozmowy nazistów, by później uprzedzać o ich planach swoje koleżanki w obozie. W ten sposób uratowała niejedną osobę. Niestety, to nie mogło pozostać niezauważone. W odwecie za swoje działania Rebeka została poddana bolesnym torturom. Później przez całe życie cierpiała na poważne problemy zdrowotne, które były konsekwencją wydarzeń przeżytych w młodości. 

Swojego męża Józefa Rebeka też spotkała w Płaszowie. Pewnego dnia Józef dostał za zadanie narysować mapę terytorium obozu. Kiedy spacerował, sprawdzając każdy zakątek i przejście, nagle zobaczył Rebekę. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Postanowili nie czekać do wyzwolenia i pobrać się się w obozie, zaledwie po kilku miesiącach znajomości. 

Kiedy w latach dziewięćdziesiątych reżyser Steven Spielberg kręcił legendarny film „Lista Schindlera”, a jedną ze scen uczynił wesele dwójki więźniów płaszowskiego obozu, prototypem stała się historia Rebeki i Józefa. Obydwoje otrzymali honorowe zaproszenie na późniejszą premierę filmu w Tel-Awiwie. Zainteresowani historią dziennikarze pytali Józefa o wiele spraw, m.in o to, jak udało mu się otrzymać miejsce w fabryce Schindlera. Rebeka uśmiechała się tajemniczo. To ona miała być na jego miejscu, ale w momencie składania list osób przydzielonych do pracy w fabryce poprosiła, by zamienić swoje nazwisko na nazwisko męża. Uważała, że to jest szansa na jego uratowanie. Sama później została przetransportowana do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Przez prawie pięćdziesiąt lat nigdy nikomu nie opowiadała o swoim heroicznym uczynku, ponieważ nie chciała, aby jej ukochany czuł się wobec niej zobowiązany. 

Kiedy w latach pięćdziesiątych wyjechała ze swoim mężem do Izraela, znalazła pracę w swoim zawodzie. Jej specjalizacją było leczenie trądziku. Nie została kolejną Estée Lauder, ale zapisała się w pamięci bliskich jako nie mniej wyjątkowa osoba. Czasem mówi się, że za każdym znanym człowiekiem stoi jego wspierający partner, bez którego osiągnięcie sukcesu byłoby prawie niemożliwe. Historia Rebeki jest tego potwierdzeniem. 

Nie tylko Rebeka miała swoje tajemnice. Po kilku latach od śmierci Józefa, jego córki, Clila i Hadasa, zostały zaproszone do Knesetu na wystawę poświęconą językowi hebrajskiemu. Chociaż wiedziały, że ojciec tworzył wiersze w języku hebrajskim, były zdumione, jak często jego nazwisko padało w trakcie różnych przemówień, niezupełnie związanych z literaturą. Zapytały kogoś obecnego na sali, dlaczego tak jest. Powiedziano im wówczas, że ich ojciec nie tylko tworzył książki, animacje i ilustracje, lecz także… fabrykował dokumenty na potrzeby agencji wywiadowczej Mossad. Jego klientami byli m.in. członkowie grupy agentów odpowiedzialnej za schwytanie Adolfa Eichmanna, a także jeden z najbardziej skutecznych izraelskich szpiegów – Eli Cohen. Okazało się również, że Józef już wcześniej miał doświadczenie w fałszowaniu dokumentów dla Żydowskiej Organizacji Bojowej w trakcie II wojny światowej. 

Józef Bau pozostawił po sobie nie tylko setki swoich prac, lecz także własne studio przy ulicy Berdyczewski 9. By upamiętnić jego historię i osiągnięcia Clila i Hadasa Bau stworzyły w tym miejscu muzeum. Teraz obawiają się, że może zostać zamknięte. Dlaczego? Niestety, studio Józefa nie było jego własnością. Miejsce było wynajmowane i teraz, kiedy podjęto decyzję o przebudowie budynku, grozi to między innymi zburzeniem samego studia. Hadasa i Clila próbują udowodnić, że studio ich ojca stanowi również jego muzeum, co skutkowałoby ochroną ze strony władz miasta. W praktyce nie jest to takie łatwe do zrobienia – chociażby z powodu wymagań formalnych i biurokracji. A przecież dorobek Józefa Bau jest szalenie ważny dla historii Izraela. Zamknięcie jego studia oznaczałoby nie tylko stratę dla jego rodziny, lecz także utratę pamięci o dziedzictwie artystycznego tego kraju. 

Autor

  • Julia Borysenko

    (ur. w 1995 roku w Kijowie) - studiowała psychologię kliniczną na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Uczestniczyła w programie Erasmus, podczas którego spędziła jeden semestr na Uniwersytecie Friedricha Schillera w Jenie. Obecnie mieszka w Jerozolimie. Od kilku lat współpracuje z polskim kwartalnikiem Zupełnie Inny Świat, gdzie między innymi koordynowała numer poświęcony tematowi Ukrainy.

    Borysenko Julia