tekst: Karolina van Ede-Tzenvirt

W Izraelu sporo kobiet nie może pochować swoich mężów. Ciała niektórych nie zostały zwrócone przez terrorystów. Inne, przy łóżku przebywającego w śpiączce męża, przesiedziały, jak przy grobie, przez wiele lat. Ich status według prawa halachicznego nie pozwalał na kolejne małżeństwo. Dziś przed takim losem chroni je specjalny dokument. 

fot. Matan Tzenvirt

Żadna kobieta nie powinna wysyłać na wojnę swojego męża. Tak samo jak matka syna czy córka ojca. Nie powinny nigdy zamykać za nimi drzwi, potem spędzać bezsennych nocy zamartwiając się, czy wróci żywy, czy w trumnie. Niestety, rzeczywistość jest inna. Wojny wciąż przetaczają się przez kraje i kontynenty, zostawiając za sobą łkające wdowy i sieroty.

Tak właśnie dzieje się w tej chwili w Izraelu. Od ponad tygodnia do i tak sporego już grona wojskowych i cywilnych wdów dołączają kolejne. Setki kobiet rozpoczynają swoją drogę przez życie bez ukochanego partnera. W ogromnej większości są to Żydówki, kobiety, które związek małżeński zawarły w ceremonii religijnej, bo tylko taka jest w Izraelu dozwolona. Według izraelskiego prawa nie istnieje możliwość ślubu cywilnego. Udzielać go wyznawcom poszczególnych religii mogą tylko ich władze religijne. Tak samo sprawa ma się z rozwodami. W przypadku izraelskich Żydów jest to ortodoksyjny Rabinat.

Mimo, że jest pełnoprawnym organem państwowym, rządzi się prawem religijnym, czyli Halachą. Zbiór praw halachicznych ustalony został wieki temu i od tamtej pory się nie zmienił – mimo, że w tym czasie zmieniło się społeczeństwo, mentalność i społeczne normy. Przede wszystkim w wielu przypadkach prawa te są dziś nieaktualne wobec tego, jak bardzo zmienił się status kobiety.

Choć sprawami opieki nad dziećmi, alimentów czy rozdziału majątku zająć się może sąd rodzinny, rozwodu w Izraelu udzielić może jedynie Rabinat. Ponieważ rządzi się on prawami religijnymi, powstaje problem – szczególnie niefortunny w obecnej sytuacji wojny. Kobieta nie może uzyskać rozwodu bez zgody swojego męża. Żydówka, która chce się rozwieść i wnosi pozew, a nie otrzymuje na to zgody małżonka, zmienia swój status na tzw. aguna. Nie może ona wtedy ani wstąpić w inny pełnoprawny związek małżeński, ani mieć z kimś innym dzieci, oczywiście w świetle prawa halachicznego. Według niego kobieta utrzymująca kontakty seksualne poza swoim małżeństwem (a więc również w czasie, gdy jest aguna) uważana jest za cudzołożnicę, co automatycznie nadaje dzieciom z nowego związku status bękartów. Oczywiście można nie brać na poważnie tego statusu, lecz w kraju i w społeczności, w której religia to część tożsamości narodowej, okazuje się to jednak wielkim problemem. Bękart staje się bowiem Żydem niepełnoprawnym i nie może zawierać legalnych związków małżeńskich z tymi pełnoprawnymi. Aguna, której udowodniono inny związek, może zostać pozbawiona prawa do alimentów od swojego męża (tego, od którego nie otrzymała z różnych powodów rozwodu). W Rabinacie ortodoksyjnym istnieje specjalnie oddelegowany do tych spraw departament. Jego zadaniem jest między innymi nakładanie sankcji czy odszukiwanie mężczyzn, którzy z premedytacją odmawiają dania żonie rozwodu i uwalnianie kobiet z tej beznadziejnej często sytuacji. A w takich sytuacjach jak dziś – również zajmowanie się kobietami, których mężowie zginęli na wojnie, zostali bardzo ciężko ranni lub porwani.

Już w czasach panowania króla Dawida mężczyźni, którzy szli na wojnę, zostawiali swoim żonom dokument rozwodowy. Opisane jest to dokładnie w Gemarze, w traktacie „Szabat”. Słynny komentator Gemary Rashi wyjaśnia, że rozwód wchodził w życie w przypadku, gdyby mężczyzna zginął na polu bitwy, a jego ciało nie zostałoby znalezione, by można było potwierdzić jego śmierć. W takim przypadku jego żona nie zostałaby aguna. Jak już wspomniano, termin ten oznacza kobietę, która nie może uzyskać rozwodu od męża. Zarówno z powodu jego zaginięcia (porwania, tak jak ma to miejsce teraz, ale też z powodu np. odejścia od żony) jak i jego niezdolności kognitywnej, by to zrobić (choroba psychiczna, demencja czy śpiączka). Niestety może to być również inny powód: chęć uwięzienia kobiety w punkcie bez wyjścia z pobudek czysto egoistycznych. Takich przypadków jest w tej chwili w Izraelu bardzo wiele i napotykają na mur prawny, który w nowoczesnym świecie nie powinien mieć miejsca.

Sprawy tej natury są niezwykle skomplikowanie prawnie i nie zawsze można jednoznacznie stwierdzić, czy pogrążona w żałobie wdowa rzeczywiście jest już wolna od związku małżeńskiego, czy też nadal uważana jest za mężatkę albo aguna. Szczególnie, że od czasów, gdy Rashi pisał swoje komentarze, rozwój medycyny przeniósł granicę między życiem a śmiercią. Człowiek pozostający w śpiączce kilkaset lat temu zwykle po prostu umierał. A już na pewno nie żył miesiącami, podtrzymywany przy życiu przez maszyny i nie rokował nadziei na wyzdrowienie i powrót do stanu, w którym zdolny byłby o decydowaniu o sobie. Rabini i sędziowie rabinaccy przestrzegać jednak muszą prawa takiego, jakim je zapisano dawno temu. I w nim znajdywać muszą rozwiązania, jakie można by zastosować również dzisiaj.

W wojnie, która niespodziewanie wybuchła w Izraelu 7 października, zaginionych jest już wielu mężczyzn – zostali oni porwani przez Hamas. Nie ma pewności, kiedy i czy w ogóle poznamy ich los. Tak, jak uczą nas poprzednie zaognienia konfliktu, jak chociażby operacja Tzuk Eitan czyli Ochronny Brzeg z 2014 roku, wiele kobiet do dziś nie wie, co stało się z ich mężami – nigdy nie odnaleziono ich ciał lub po prostu nie zostały one wydane przez porywaczy. W takim przypadku pozostaje cień nadziei – nawet jeśli bardzo nikły – że ci mężczyźni jednak żyją. Po wielu latach wdowy, chcące ułożyć sobie od nowa życie z kimś innym, nie mogą tego legalnie zrobić w świetle izraelskiego prawa. Ten sam problem mają żony mężczyzn pozostających w śpiączce po doznaniu ciężkich obrażeń, którzy wciąż żyją. Kobieta może pozostać aguna na wiele długich lat, nawet, jeśli życie jej męża jest jedynie sztucznie podtrzymywane.

Powstaje więc pytanie, jak rozwiązać ten gordyjski węzeł. Po operacji Ochronny Brzeg prawniczka Nitzan Caspi Shiloni z Centrum Sprawiedliwości dla Kobiet, organizacji walczącej o równość, szacunek i sprawiedliwość dla kobiet w prawie żydowskim w Izraelu, wystosowała prośbę do rabina Yoniego Rosenzweiga – znawcy halachy, wykładowcy i autora wielu książek – o stworzenie wyjątkowego dokumentu. Jest do formularz, podpisywany przez żonatego mężczyznę wyjeżdżającego na wojnę, w którym oznajmia on, że w przypadku jego prawdopodobnej śmierci lub śpiączki nie rokującej wyzdrowienia, zgadza się dać swoje żonie rozwód. Mężczyzna może podpisać taki dokument również bez wiedzy żony, jeśli uzna, że jest to dla niej zbyt bolesne.

Rabin Rosenzweig zgłębianiu problemu i konsultacjom poświęcił ponad 3 miesiące. Jego praca  poskutkowała długim halachicznym wytłumaczeniem tego zagadnienia i stworzeniem wspomnianego formularza. Podkreśla jednak, że nie jest on tym samym co podpisywany od starożytności warunkowy rozwód. Ten nazywa się „aktem zabezpieczenia”, zawierającym następujące zdanie: „Rozwód zostanie spisany, ratyfikowany oraz wydany dopiero wtedy, gdy sąd zostanie powiadomiony o chęci mojej żony do rozwodu. W tej chwili jestem w stanie fizycznym niepozwalającym mi na udzielenie mojej żonie rozwodu lub ja i moja żona nie mieszkamy pod jednym dachem od przynajmniej 18 miesięcy.” Rozwód więc nie jest przyznawany automatycznie w razie śmierci męża. W tym przypadku to żona zrobić musi pierwszy krok i zgłosić chęć rozwodu. Może on być jej przyznany nawet, jeśli śmierć jej męża nie jest potwierdzona przez 18 miesięcy, lub stan jego zdrowia nie rokuje powrotu do świadomości.

Od 2014 roku minęło już kilka dobrych lat. Zainteresowanie „aktem zabezpieczenia” na szczęście zmalało. Niestety dziś znów wyciągany jest na biurka rabinów i prawników. Podpisywanie go to, jak wskazuje nazwa, jedynie ubezpieczenia na najgorsze. Niemniej jednak nietrudno zrozumieć, jak niesamowicie obciążające psychicznie jest dla obojga małżonków. Mówi się nawet, że obniża to morale żołnierzy, powoływanych nagle do walki. Zakładanie, że sytuacja, w której będzie trzeba takiego dokumentu użyć, jest całkiem realna, jest wyjątkowo bolesne i z pewnością jeszcze bardziej utrudnia – i tak już przecież stresujące – czekanie na bezpieczny powrót męża do domu.

Jak podkreśla Kylie Eisman Lipschitz, szefowa organizacji Mavoi Satum, zapewniającej wsparcie prawne i emocjonalne kobietom, którym odmówiono żydowskiego rozwodu, podpisanie tego dokumentu jest aktem miłości i czymś niezmiernie ważnym, co można w takiej sytuacji zrobić dla żony.

Bardzo trudno wyobrazić sobie, jak ciężko jest taki dokument podpisać. Jeszcze trudniej chyba zrozumieć, że nadal żyjemy w rzeczywistości, w której żony muszą w ogóle myśleć o śmierci męża w walce. Hasło „nigdy więcej wojny” pozostaje pobożnym życzeniem – na razie nieosiągalnym.

numer 09 i 10
Agata Shteinberg

Co by było, gdyby

W pierwszym dniu wojny w południowym Izraelu zginęło ponad 1300 osób. Byli i tacy, którym udało się wyjechać na chwilę przed tym, zanim rozpętało się piekło. Niby umknęli śmierci, ale jak dalej z tym żyć?

PRZECZYTAJ »

Autor

  • (ur. w 1977 r.) dziennikarka, prelegentka i prowadząca program kulinarno - kulturowy o Izraelu „Feesten & Falafels” w holenderskiej telewizji Family 7 . Redaktorka „Kalejdoskopu” i wydawczyni portalu. Autorka przewodników po Izraelu oraz książki „Zostawić za sobą świat. O poszukiwaniu tożsamości”. Mieszka w Izraelu od ponad 20 lat.

    karolina.vanedetz@kalejdoskop.co.il van Ede-Tzenvirt Karolina