tekst Maciej Wacławik
Dziś prawie pusta, gorąca i błagająca o wodę pustynia Negew, którą Izraelczycy wielkim wysiłkiem starają się obudzić do życia, kiedyś tętniła nim bez pardonu. To na niej krzyżowały się kupieckie szlaki, spotykały karawany, a oazy zamieniały się w zaskakujące nowoczesną architekturą osady.
Odkąd nasi przodkowie zeszli z drzew i wyruszyli we własną, ewolucyjną podróż, pozostawali w ciągłym ruchu. W pogoni za obiadem, a czasami w ucieczce przed nim, szukając nowych dóbr, którymi mogli zaimponować sąsiadowi, czy też gnani ciekawością, co też znajduje się za kolejną górą czy rzeką. Około 70 tysięcy lat temu dotarli do niewidzialnych granic Afryki i po wykonaniu kolejnego, historycznego kroku, rozpoczęli kolonizację pozostałych kontynentów, przedzierając się przez tereny obecnych pustyń: Wyżyny Synajskiej i pustyni Negew.
Od tego czasu, do dziś zresztą, obszar ten jest areną wielkich wydarzeń historycznych. To tutaj ścierały się potęgi mocarstw, tutaj walczyli wojownicy, od starożytnych Egipcjan po Australijczyków walczących w imieniu Jego Królewskiej Mości, czy samych Izraelczyków w pierwszych latach istnienia niepodległego państwa. Tamtędy podróżowali kupcy ze wschodu, zachodu, południa i północy, wioząc swoje towary do najdalszych zakątków globu. To tutaj przez 40 lat dwanaście plemion stawało się Narodem Wybranym, tworząc podstawy największych współczesnych religii i globalnej kultury. Przez tysiące lat podróżnicy nie zatrzymywali się jednak na dłużej. Do czasu…
W III wieku p.n.e. na lokalną arenę dziejów wkroczyli Nabatejczycy. Ten semicki lud, przybyły kilka wieków wcześniej najprawdopodobniej z Półwyspu Arabskiego, zasymilował się z Edomitami zamieszkującymi tereny dzisiejszej Jordanii. To oni stopniowo stworzyli imperium kontrolujące szlaki handlowe przebiegające przez pustynne tereny, a także wychodnie asfaltu nad Morzem Martwym, plantacje kadzidłowców i produkcję kadzidła i balsamu, cenionego za właściwości lecznicze i kosmetyczne. Bogactwo, które zgromadzili, przyciągnęło w końcu uwagę Rzymian, którzy 22 marca 106 r. n.e. bez większych oporów i potyczek wcielili ich ziemie do Cesarstwa i utworzyli na nich prowincję o nazwie Arabia.
Dobrodziej Rzym
To właśnie Nabatejczycy jako pierwsi zaczęli wznosić stałe struktury na terenach Pustyni Negew. Początkowe małe karawanseraje (postoje), oddalone od siebie o około 20 km – średni dystans, jaki była w stanie pokonać dziennie karawana kupiecka – z czasem zaczęły obrastać dodatkowymi zabudowaniami ułatwiającymi ich funkcjonowanie. Najprawdopodobniej w taki właśnie sposób powstały Elusa (Halutza), Mampsis (Mamshit), Nessana (Nitzana), Oboda (Avdat) czy Sobata (Shivta), które swój największy rozkwit przeżywały pod panowaniem rzymskiego okupanta. Kiedy przedstawiciele „Narodowego Frontu Wyzwolenia Judei” z nieco kontrowersyjnego „Żywotu Brian’a”, zastanawiali się, co takiego zawdzięczają Rzymianom, mieszkańcy Negewu wiedzieli, że wszystko. Tylko dla Rzymian możliwym było przekształcenie jednego z najbardziej nieprzyjaznych do życia regionów w rolniczą potęgę. Ufortyfikowano pas od portu w Gazie, aż po wybrzeża Morza Martwego siecią małych fortów określanych łacińskim terminem quadriburgium lub greckim tetrapyrgos. Tak utworzona granica – limes Palestinae – nie tylko zabezpieczała wnętrze imperium, lecz także gwarantowała bezpieczeństwo podróżnym. Samym żołnierzom, tzw. limitanei, po zakończonej służbie nadawano 1 dunam (ok. 1000 m2) ziemi uprawnej, z której byli w stanie pozyskać do ok. 150 kg zboża lub nawet 800 l wina – nie powinny zatem dziwić tłocznie winogron lokalizowane w obrębie negewskich osad. Ani winna latorośl, jak i zboża (pszenica, jęczmień), ani nawet oliwki, nie są roślinami endemicznymi dla regionu, za to stanowią składowe tzw. pakietu romanizacyjnego. Władze cesarskie przywiozły ze sobą nie tylko nowych mieszkańców czy nieznane w regionie rośliny uprawne, ale także nowe rozwiązania architektoniczne, a nawet społeczne. Powszechnie obecne są konstrukcje bazujące na łukach i sklepieniach, nieznanych wcześniej w regionie, dzięki którym budowle stawały się bardziej monumentalne. Ponadto Rzymianie zaczęli budować na pustyni typowe raczej dla miejskiego krajobrazu łaźnie które, gdy obserwuje się rozwój i rozprzestrzenianie się kultury arabskiej, stały się spadkobiercą antycznej tradycji w świecie islamu.
Zostali tylko pasterze
Po latach i zmianie oficjalnej religii, kupcom towarzyszyć zaczęli pielgrzymi odwiedzający święte miejsca chrześcijaństwa, a także ci, którzy pielgrzymowali do Góry Synaj, gdzie wszystko się przecież zaczęło. Część z nich pozostała w drodze, na Negewie, tak jak na przykład Sergiusz z Emesy (dzisiejsze Homs w Syrii), który zamieszkał w ufundowanym przez siebie kościele w Nessanie. Podobne fundacje miały miejsce w pozostałych osadach, stanowczo przewyższając religijne potrzeby nawet najbardziej uduchowionych. Warto mieć na uwadze, że bazylika, zwłaszcza w tak wczesnym okresie, sama w sobie nie jest budynkiem zarezerwowanym wyłącznie dla potrzeb chrześcijaństwa, przez co możliwym jest również, że odkrywane budowle miały charakter administracyjno-handlowy, jak znane Forum Romanum. Sama stopniowo postępująca chrystianizacja, która weszła do wspomnianego pakietu, również pozostawiła swój odcisk na krajobrazie regionu. Nowe wierzenia przywiezione zostały najprawdopodobniej przez samych osadników-żołnierzy, chociaż nie można zapomnieć o św. Hilarionie, apostole Arabów, i mnichach, którzy naśladując nowy ruch kościelny chcieli wyrwać się z miast i uciec na pustynię, wypełniając proroctwo o przekształceniu jej w ogród. W swojej ucieczce wchodzili na tereny nieużywanych jaskiń i starych fortec z epoki żelaza, dostosowując je następnie do swoich religijnych potrzeb, wykuwając dodatkowe nisze lub dekoracje o charakterze kultowym.
Negew rozwijał się tak długo, jak długo pozostawał w ruchu. Koniec osadnictwa nastąpił ok. początku IX wieku n.e., kiedy zamarła lokalna odnoga szlaku handlowego. Ruch jednak tak do końca nie ustawał. Beduińscy pasterze, potomkowie Nabatejczyków, wzorem Abrahama i jego następców przez setki lat gnali i dalej gnają naprzód swoje stada, pokonując nawet 47 km w przeciągu 2,3 dnia (czas cyklu trawiennego drobnych przeżuwaczy – owiec i kóz).
Ponowne przebudzenie
Za nimi, po wielu wiekach, przybyli w końcu (ponownie) osadnicy, inspirowani snem Dawida Ben Guriona, snem o wolności i pokoju na rozkwitającej pustyni. Regionalna historia zatoczyła koło. Ponownie, po wiekach, na Negewie rozkwitły bazy wojskowe i nastawione na rolnictwo kibuce. Stare osady znów są odwiedzane, tym razem przez turystów i badaczy, próbujących zrozumieć skomplikowane zagadnienia negewskiego fenomenu osadniczego, a także zaadoptować ich rozwiązania do problemów, z którymi mierzyć się musi współczesny człowiek w obliczu coraz bardziej kurczących się zasobów środowiskowych. Zaopatrzenie? Woda? Paliwo? Przegrzane pomieszczenia? Ze wszystkimi tymi problemami przyszło już zmierzyć się mieszkańcom starożytnych osad i wiele wskazuje na to, że odnieśli sukces – przeżyli w końcu na miejscu kilka pokoleń, a de facto nic ich nie zatrzymało.
Autor
-
(ur. w 1989) - doktor archeologii wczesnochrześcijańskiej. W swoich badaniach zajmuje się Pustynią Negew w okresie bizantyjskim (IV – VII wieku n.e.), zaangażowany jest również w prace w biblijnym Lakisz i wielu innych stanowiskach dookoła Basenu Morza Śródziemnego. Propagator archeologii wśród dzieci i młodzieży, m.in. w Polskiej Szkole w Tel Awiwie. W wolnych chwilach zaangażowany w działalność wspólnot katolików hebrajskojęzycznych. Autor książki „Byzantine Settlements of the Negev Desert: An Archaeological and Historical Synthesis” wydanej nakładem Cambridge Scholar Publishing.